Drodzy rodzice, na pewno nie raz przeżywacie chwile, w których wątpicie w siebie, w swoje możliwości. No i pewnie czasem doskwiera Wam to, że jesteście zmęczeni… rodzicielstwem! Jeśli do tej pory tego typu myśli was nie nawiedziły – gratulacje, jesteście wyjątkowi. Mimo wszystko grupa okresowo/sporadycznie zmęczonych rodziców jest większa. Nie martwcie się – jest to stan przejściowy, a za chwilę ponownie macie energię i motywację.
Pewnie nie raz chcielibyście, aby jakiś etap się skończył: „niech już nauczy się chodzić!”, „kiedy nareszcie będzie mówić, o co chodzi?”, „kiedy w końcu pampersy pójdą na bok?”. Tak, sądzę, że to brzmi znajomo. A jednak po czasie zaczynamy za tym tęsknić… I zaraz Wam to udowodnię!
Być może jesteście młodymi rodzicami, którzy dopiero teraz poznają uroki rodzicielstwa. Być może Wasze dzieci chodzą do przedszkola, a może już do szkoły. Domyślam się, że Wasze podejście do poszczególnych kwestii ewoluowało, podobnie jak problemy, jakie się pojawiają w trakcie wychowywania nowego członka społeczeństwa. Niezależnie od tego, na jakim etapie znajdujecie się obecnie, czasem chcielibyście:
- Żeby to się wreszcie skończyło
- Żeby mogło wrócić to, co było kiedyś
O tak. Kiedy dziecko jest starsze, z rozrzewnieniem wspominamy jego niemowlęce, czy wczesnodziecięce perypetie. Śmiejemy się z zabawnych sytuacji, jakie miały miejsce podczas przewijania albo obrazków na ścianie… Ale co czuliście wtedy? Być może złość, być może irytację albo znużenie. A teraz pojawia się tęsknota. Zwłaszcza, kiedy widzicie jakiegoś maluszka, który przywołuje całą gamę wspomnień i emocji. Oczywiście wcale nie próbuję namówić Was na kolejne dziecko! Co to, to nie – doskonale wiem, jak to wkurza. Chodzi o coś innego. O pochylenie się nad uciekającą chwilą, która nigdy więcej się nie powtórzy. Wiem, że to nie jest proste, zwłaszcza, jeżeli ma się delikatnie mówiąc bardzo żywe dziecko, ale warto! Dlaczego?
- Wasze wspomnienia będą jeszcze piękniejsze
- Wasza cierpliwość do dziecka będzie jeszcze większa (o ile to w ogóle możliwe)
- Jeszcze częściej będziecie wracać podczas luźnych rozmów do tych momentów
- Poczujecie się bardziej spełnieni jako rodzice
- Nie będziecie mieli wrażenia, że wszystko tak szybko ucieka
Brzmi całkiem nieźle, zgodzicie się ze mną? Czasem wymaga to nie lada wysiłku, by cieszyć się hmm… pociętymi listkami kwiatka, czy jedzeniem obecnym na całym ubranku… i nie tylko. Ale z drugiej strony dziecko uczy się kreatywności, zdobywa umiejętności. Nie chodzi oczywiście, aby pobłażać, ale raczej popatrzyć na to jak spojrzałoby dziecko. „Ojej, co się stało z listkami? Jak będziesz chciał wypróbować nożyczki, zapytaj na czym możesz i nie psuj niczego. A teraz, skoro już się to zdarzyło, może zobaczymy, co taki listek ma w środku? A może weźmiemy lupę?” I tak z kryzysowej sytuacji robimy wyjątkowo ciekawą lekcję przyrody. Zdaję sobie sprawę, że jest to prozaiczny przykład i są dni, kiedy naprawdę mamy wszystkiego dość, a nasze dzieci wysłalibyśmy w kosmos (przynajmniej ja miewam takie momenty), ale te chwile nie wrócą.
Ponieważ regularnie recenzuję książki, systematycznie przez moje ręce przewijają się różnego rodzaju poradniki i książki z obszaru psychologii. W jednej z nich przeczytałam pewną ciekawą rzecz, którą wprowadziłam w życie. Dzięki temu łatwiej docenić nie tylko chwile spędzone z dzieckiem, ale wszystkie inne też. Z każdego dnia możemy wyciągnąć jakieś „momenty szczęścia”. Wystarczy, że tuż przed snem przeanalizujecie cały dzień i pomyślcie, co dobrego Was w nim spotkało. Nie ma niczego takiego? Nieprawda! Jak macie kiepski dzień, nawet aromat kawy może okazać się czymś, co będzie miłym skojarzeniem i co warto docenić. Założę się, że jak zaczniecie w myślach wymieniać te krótkie urywki, pojawią się też te dotyczące dziecka: może uśmiech, skupienie przy obrazku, wspólne układanie puzzli.
Chociaż nie wdrażam w życie zbyt wielu psychologicznych książkowych zaleceń, jakoś trudno mi się zmotywować, o tyle przypomnienie sobie o co najmniej trzech szczęśliwych momentach, zdecydowanie pozwala mi się odprężyć, poprawić humor i nabrać sił na kolejny dzień. Wasze dziecko tylko raz postawi pierwszy krok, tylko raz nauczy się jeździć na rowerze, tylko raz napisze pierwszą literę, tylko raz ugotuje pierwszy obiad. A potem to wszystko udoskonala. W natłoku codziennych spraw zatrzymajcie się na chwilę, spójrzcie na świat z perspektywy dziecka, dostrzeżcie to, co ono i tą chwilę schowajcie do pudełka wyjątkowych wspomnień.